Słynne belgijskie gofry z Liège

 

Te tradycyjne gofry z Liège powinny mieć dokładnie 24 wgłębienia. Są dość słodkie, wręcz oblepione karmelem. Najlepsze jeszcze ciepłe, tuż po wyjęciu z gofrownicy. Perełki cukru, które nie do końca się rozpuściły podczas smażenia, chrupią między zębami. Moim zdaniem takie gofry nie potrzebują już żadnych dodatków. Jeśli nie macie cukru w postaci perełek, gruby kryształ też powinien dać radę, spróbujcie koniecznie!

Gofry z Liège


Składniki (około 4 porcje): 1 łyżeczka suchych drożdży, 150ml ciepłego mleka, 250g mąki pszennej,  szczypta soli, 1 jajo, 100g miękkiego masła, 120g cukru – perełek, ewentualnie troszkę oleju do posmarowania gofrownicy


Wymieszaj drożdże z mlekiem i odstaw na 5 minut.

W misce wymieszaj mąkę z solą. Wlej mleko z drożdżami, dodaj jajo i wyrób ręką lub mikserem z końcówką – hakiem, aż powstanie gładkie ciasto. Dodaj masło i ponownie wyrób ciasto. Przykryj ściereczką i odstaw w ciepłe miejsce na pół godziny.

Dodaj cukier, wymieszaj i odstaw na kolejne 15 minut.

Rozgrzej gofrownicę, ewentualnie posmaruj olejem jej wnętrze.

Nałóż po jednej łyżce ciasta i smaż około 3 minuty. Wyjmij i wystudź na kratce. Podawaj jeszcze ciepłe, smacznego!

Reklama

Naleśniki z kurczakiem curry

Naleśniki z kurczakiem curry| chilitonka

Na zlecenie pewnego magazynu kulinarnego przygotowuję właśnie spory materiał o naleśnikach, plackach itp. Wydawać by się mogło, że mam już dość tego typu jedzenia. Przeciwnie, im bardziej zagłębiam się w temat, tym więcej przepisów mam ochotę wypróbować. Wiem, że uwielbiacie curry – codziennie blisko 1000 osób trafia na mojego bloga szukając tego przepisu. Dzisiejsze danie też powinno Was zainteresować. Czytaj dalej Naleśniki z kurczakiem curry

Kasztanowe naleśniki

Naleśniki kasztanowe | chilitonka

Pod koniec września, szukając w parku pierwszych oznak jesieni, natknęliśmy się na pięknego kasztanowca. Przecież wiedziałam, że tam jest, ale w tym roku był jeszcze bardziej urodziwy, bardziej okazały, dorodny. Kasztany, jeszcze nie  do końca dojrzałe, chowały się w okrutnie kolącej otoczce. Nasz pies już wiedział, pamiętał, żeby nie dotykać ich swoim wrażliwym nosem. Nie zabraliśmy ich wtedy do domu, ale kilka lat wcześniej to właśnie z tego drzewka pochodziły kasztany, które jadłam po raz pierwszy w życiu. Dopiero rok, może dwa lata później przekonałam się do ich smaku. Dziś bardzo je lubię i w sezonie nie potrafię ich sobie odmówić.

Czytaj dalej Kasztanowe naleśniki