Moja droga do upieczenia dobrego chleba na zakwasie była długa, kręta i usiana szeregiem niepowodzeń. Już właściwie machnęłam ręką godząc się z porażką, ale wtedy, niczym feniks z popiołu przyszła myśl, żeby zacząć kolejny, ostatni już raz.
Tym razem podeszłam do tematu profesjonalnie. Najpierw przetrząsnęłam internet i zebrałam wszystkie cenne informacje na temat hodowli zakwasu (polecam np. tę stronę – klik ). Podczas gdy mój młodziutki zakwas dojrzewał, ja codziennie zaglądałam do skrzynki w oczekiwaniu na książkę pt. „Chleb” J.Hamelmana. Przeczytałam ją od pierwszej do ostatniej strony, a niektóre nawet po kilka razy, i wtedy byłam gotowa na upieczenie mojego pierwszego bochenka. Potem kolejnego i następnego… Moje zmagania możecie obserwować na Instagramie, oto kilka ostatnich zdjęć:
Nie czuję się jeszcze ekspertką w tej dziedzinie. Moja przygoda z pieczeniem trwa krótko, a mój zakwas nie skończył nawet 4 miesięcy! Mimo to, za sprawą wielu Waszych komentarzy i próśb, dzielę się z Wami przepisem na naprawdę pyszny i niezbyt kłopotliwy chleb :-)